6/20/2011

Bleeding Heart Narrative - All that was missing we never had in the world (2008)




Tak, dłuższej nazwy nie było. Ludzie z Cold Spring wiedzieli o tym, dlatego na okładce pojawił się sam tytuł płyty, bez nazwy projektu. Okładka należy do tych, które utwierdzają mnie w przekonaniu o słuszności kupowania kompaktów, kaset i winyli. To już kolejne "eko" opakowanie na mojej półce, do tego jedno z najładniejszych. Morski stwór, który robi przysłowiowe "kuku" jakimś ludziom, może każdemu kojarzyć się z czymś innym, dla mnie to ewidentnie jakaś bestia rodem z wizji pewnego smutnego samotnika od bluźnierczych ksiąg i Wielkich Przedwiecznych.

W środku ładna książeczka z nazwiskami twórców, smutno-poetyczna pisanina i całkiem ciekawa grafika. Album został wydany w 2008 przez wspomniany już label Cold Spring, na licencji Tartuga Records. W skład londyńskiego Bleeding Heart Narrative wchodzi 7 osób. Jak na muzykę z kręgów nazwijmy to eksperymentalnych/postindustrialnych jest to cała orkiestra i należy przyznać, że owy "tłok" jest słyszalny.

"All that was missing" rozpoczyna gniewny industrialno-noisowy hałas, który w ostatnich sekundach ustępuję instrumentalnemu ćwierkaniu. Wychodzi słońce. Nieskomplikowana melodia przetykana partiami fortepianowo-smyczkowymi powolnie wprowadza słuchacza w dalszą część albumu. Wolne tempo, transowa linia melodyczna, ciepłe i marzycielskie krajobrazy. Tak, "as if yearning was all and more than enough" jest postrockowe, może na wyrost, ale słyszę także wpływy Dream Popu. Pierwsze skojarzenie to szwedzki EFF

"Black glass" cały czas pozostaje w postrockowych tonach, pojawia się wokal, który jest owszem, przyjemny, ale niestety wyłapuję tylko poszczególne słowa.

"Braids and a necklace" to jeden z dwóch moich ulubionych utworów na tym albumie. Na pierwszy plan wychodzą instrumenty smyczkowe, jakieś dwie moce walczą ze sobą. To chyba chmury bardzo szybko przesuwają się po wczesnowiosennym niebie. W drugiej połowie utworu wokaliści i bębny nadają bardzo ciekawej głębi, która swoją uczuciowością przypomina trochę Hagalaz Runedance ale brak jej tej charakterystycznej "wiedźmowatej" pretensjonalności.

"Blueskywards" to mój absolutny faworyt. Może jestem mało alternatywny i eksperymentalny, ale kręci mnie ten kawałek. Nie jestem specjalnym fanem Sigur Ros (oprócz albumu, który wkrótce przedstawię), ale Bleeding... brzmi tutaj jakby był wyżej wymienionym islandzkim zespołem, z tą tylko różnicą, że członkowie nie mieli przykrego dzieciństwa i dzisiaj już nie udają zagubionych chłopców. Jest smutno, ale nie zniewieściale, jest tajemniczo, ale nie jak w Hogwarcie, jest postrockowo/instrumentalnie/ambientowo, ale nie egzaltowanie. Warto posłuchać tego albumu chociażby tylko dla tego utworu!

"A nest" to nie moja bajka. Drone ambient.
"This the world before this" rozpoczynają szepty, które przewijają się przez cały kawałek. Bardzo filmowo, trzyma w napięciu, intryguje.

Przy "Discovering abandoned houses" Trochę mam wrażenie, że to improwizacja, ale nie ujmuje to samej muzyce. Neofolk ze smyczkami, ambientowymi tłami i różnej maści odgłosami w akompaniamencie.

Kolejne cztery kawałki niech pozostaną niespodzianką. Zdradzę tylko, że będzie na przemian ambientowo i filmowo-instrumentalnie. Można mi zarzucić zbytnie szufladkowanie, ale jak podchodzić do zespołu, który sam określa swoją muzykę jako "epic post-drone baroque beachcore"?

Myspace
Pobierz

5 komentarzy:

  1. Cold Spring w większości uważam za skupisko szajsu... Ale to akurat fajna płyta. Słuchałem jej sporo. Pierwszy kawałek przewijałem:).

    OdpowiedzUsuń
  2. RBK?
    Za jakiś czas powrzucam kilka kapel spod skrzydeł litewskiego Dangusa, lubię litewską scenę za to, że nie da się jej pomylić z żadną inna i nie chodzi wcale o język.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie! Chętnie skorzystam. Nie mam pojęcia zielonego o litewskiej scenie!

    Co do RBK napisz do mnie jutro(dziś udaje się już na spoczynek) na maila...

    OdpowiedzUsuń