2/19/2013

V/A - We bring you a king with a head of gold (Cold Spring 2010)


"In seed time learn, in harvest teach, in winter enjoy" - William Blake, The Marriage of Heaven and Hell




Zdawać się mogło, że "szara flanela" umarła, ale jej zapach nie zwietrzał! Trzecia część folkowej serii cenionego labelu Cold Spring od dwóch poprzednich wyróżnia się głównie kolorystyką okładki. Na dwóch krążkach nie znajdziemy niczego, co mogło by zaskoczyć słuchaczy wcześniejszych wydawnictw z tej serii. Tradycyjnie jest bardziej folkowo niż neofolkowo, a obok takich marek jak Tony Wakeford prezentują się projekty, o których ciężko znaleźć cokolwiek.
Na pierwszej płycie uwagę zwracają przede wszystkim: Drohne, Barron Brady, Wyrdstone oraz wspomniany już Tony Wakeford.

Na drugim dysku wyróżnia się Rattlebag, żeński kwartet z Hastings, miły powiew brytyjskiego folku lat 60-tych przynosi ze sobą Jennifer Crook. Składanka "We bring you..." nie jest odkrywcza, nie ma tu niczego, czego by nie było na poprzednich częściach, jednak album ma dwa bardzo mocne punkty. Pierwszy z nich to The Hare And The Moon, drugi zaś Ruby Throat. Pierwszy projekt pochodzi ze Szkocji i bardzo umiejętnie łączy brzmienie mandoliny i bębnów z typowym dla angielskiego folku wokalem. Zespół jako źródła inspiracji wymienia obok Sol Invitus czy The Owl Service Black Sabbath, twórczość Williama Blake'a, C.S Lewisa oraz Lewisa Carolla. Ruby Throat to pseudonim Katriny Jane Garside, znanej z indie rockowego zespołu Queenadreena. Co ciekawe pani udzielała się wcześniej w klimatach noise rocka. Jestem skłonny powiedzieć, że Ruby Throat nie pasuje do tej składanki. Jedynym wspólnym mianownikiem łączącym te ciepłe, kobiece dźwięki oscylujące w stylistyce indie z omawianą składanką jest aura tajemniczości, którą roztaczają wszystkie kolejne płyty z solarnym motywem... Polecam zapoznać się z twórczością tej na jej myspace, bo potrafi zaskoczyć także bardziej rockowym wcieleniem.

Album "We bring..." polecam raczej fanom poprzednich części, chociaż każda okazja jest dobra, żeby prześledzić rozwój brytyjskiej sceny folkowej/neofolkowej. Płytę nabyłem tak jak wszystkie poprzednie części Tutaj