7/31/2011

Artefactum - Rosarium Hermeticum (2006)




Mimo mojego wypierania się skłonności do dark ambientu kolejny krążek z tego nurtu. Za projektem Artefactum stoi sympatyczna blondynka matrymonialnie powiązana z Horologium. Tak, zgadza się - wrzuciłem takie zdjęcie, żeby było widać podpis Merissy. Jak widać opakowanie trochę nietypowe. Strona graficzna okładki (format A5) przywodzi na myśl zielniki lub dawne poradniki ogrodnicze. Uwielbiam róże - te prawdziwe, jak i te narysowane, wyszyte, wytatuowane.


Pisząc o płytach Artefactum wspomina się bardzo często o kobiecym pierwiastku tkwiącym w tej muzyce. Nie inaczej jest tym razem. W moim odczuciu jest to niezaprzeczalna zaleta Rosarium Hermeticum jak i całej twórczości naszej rodaczki. Różany dark ambient okazuje się nie być tak mroczny jak jego niekwiatowy odpowiednik. Wracam do tej płyty co jakiś czas od kilku ładnych lat i nigdy nie wyczuwałem w niej złych emocji. Ezoteryczne zainteresowania autorki dają o sobie znać na każdym kroku i to jest chyba najbardziej charakterystyczna cecha Artefactum.
Magia obecna na tej płycie jest zarówno magią naturalną (odgłosy natury) jak i alchemicznym bulgotem gotującej się w laboratorium mikstury.
Autorce swoimi szeptami i inwokacjami udało się zbudować pozbawioną cukierkowatości oniryczną atmosferę magii i tajemniczości, co skłoniło mnie także do nabycia winyla "Sub Rosa".

W 2011 roku pojawił się nowy album wspomnianego projektu zatytułowany "Foxgloves & Bluebells". O tym, że warto zagłębić się w twórczość Artefactum może świadczyć gościnny udział Andrew'a Kinga na ostatnim krążku tego projektu.

2 komentarze:

  1. Kiedyś trafiłem na myspace i zostałem tam dłuższy czas - ale possac się onegdaj tego nie dało. Teraz chętnie sprawdzę całość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja tęsknie za starym myspace...

    OdpowiedzUsuń