6/17/2013

Powrót gentlemanów.
Wywiad z p. Łukaszem Kielbanem, autorem bloga "Czas Gentlemanów"

O męskości mówi się ostatnio głównie w świetle jej kryzysu. Współczesnemu mięczakowi przeciwstawia się świetnie ubranego przedwojennego gentlemana, kierującego się honorem i szarmanckiego wobec kobiet. W całym zgiełku tego pomstowania o braku klasy i stylu polskich mężczyzn do mainstreamu przebijają się modowi blogerzy. Postanowiłem porozmawiać z autorem Czasu Gentlemanów, najciekawszego z męskich blogów – Łukaszem Kielbanem.

Na pewno Czas Gentlemanów jest czasem przeszłym?

Nigdy nie twierdziłem, że jest przeszły. Początkowo faktycznie nazwa bloga odnosiła się do przeszłości. Pisałem głównie o dwudziestoleciu międzywojennym, a blog był popularnonaukowym serwisem historycznym. Obecnie nazwa zyskała nowe znaczenie. Ten "Czas" wcale nie minął, a na pewno wraca. Można powiedzieć, że teraz "Czas na Gentlemanów".

Przełamuje Pan negatywny stereotyp wyalienowanego naukowca nudziarza- zainteresowanie modą, atrakcyjna medialnie tematyka badawcza, blogowanie. Spotyka się Pan z jakimiś skrajnymi opiniami? Czy jest Pan pomawiany mimo wszystko o życie przeszłością?

Zawsze uważam, że naukowiec, nawet humanista, powinien zajmować się rzeczami, co do których jest pewien, że zmienią one jakoś świat na lepsze. Efekty moich badań wydały mi się nie tylko pożyteczne, ale też atrakcyjne dla osób spoza świata nauki, a że interesowałem się Internetem, naturalną drogą było założenie bloga. To był dla mnie sposób na dotarcie do odbiorców. Naukowców prawie nikt nie czyta, a ja nie chciałem pisać dla hermetycznego towarzystwa. Z opiniami środowiska naukowego praktycznie się nie spotykam. Coraz mniej mnie z nim łączy. Natomiast czytelnicy albo osoby stykające się z moją działalnością mogą mieć problem z zaszufladkowaniem mnie. Otwarcie zajmuję się perspektywą gender, badam konstruowanie męskiej tożsamości, mówię, że mężczyzna powinien być partnerem dla swojej kobiety, a do tego piszę o klasycznej męskiej elegancji, męskich wartościach sprzed dekad, honorze itp. Na tym polu spotykam się ze skrajnymi opiniami.

Co wyróżnia polskiego mężczyznę na tle Europy? Mam na myśli nie tylko czasy nam współczesne, ale całokształt naszych dziejów. Jesteśmy karmieni negatywnymi stereotypami wąsów i sandałów ze skarpetami, na prawdę jest z nami tak źle?

Będąc na stypendium w Hiszpanii dowiedziałem się czym różni się polski mężczyzna od włoskiego i hiszpańskiego - Polacy są bardziej uprzejmi dla kobiet, nie boją się kupować im kwiatów, tańczyć, być romantycznymi. Południowcy wolą być macho i odrzucają wszystko co miękkie. Chociaż pewnie generalizuję. Uważam, że wielką szkodę wyrządził nam komunizm. Jednak nie zapominajmy, że dobrymi manierami, elegancją i zadbanym wyglądem odznaczały się zawsze głównie elity. To mało prawdopodobne, żeby taka była większość społeczeństwa. Z drugiej strony wciąż brakuje nam dostatecznego dobrobytu by być większymi konsumentami, na wzór zachodnich narodów. Bogatsi na pewno ubieralibyśmy się lepiej i bardziej dbali o siebie. Jesteśmy z pewnością ambitni i spora grupa Polaków sięga po coraz lepsze wzorce. Dowodem może być chociażby popularność Czasu Gentlemanów i jemu podobnych serwisów.

Skąd ta cała nagonka na mężczyzn? Czy faktycznie aż tyle bijemy i pijemy? Czy Ferdynand Kiepski zamieni kapcie na loafersy?

Nagonka na mężczyzn to faktycznie zmora współczesnych mediów. Kiedy feministki walczyły o równe traktowanie, trzeba było mocno krytykować. My na to pozwalaliśmy, bo czuliśmy, że mają rację. Z czasem utarło się między innymi powiedzenie, że "prawdziwych gentlemanów już nie ma". Ja z kolei pytam "gdzie te damy?" i nie słyszę odpowiedzi. Przy czym społecznie udzielamy jakiegoś przyzwolenia na nagonkę na mężczyzn, a na kobiety już nie. To pewnie pozostałość po rycerskich gestach. Wracając do nas, uważam, że mamy trochę za uszami, ale gorsze jest to, że nie wiemy co z tym zrobić. Nie potrafimy rozmawiać o intymnych rzeczach, które nas trapią. To ma wiele negatywnych konsekwencji. Na dodatek media, zamiast dawać nam odpowiedź na pytanie "co robić?", wolą atakować. Potrzebne nam są pozytywne wzorce. Trzeba pokazać, że rozmawianie o naszych problemach nie jest niemęskie. To ważna praca nad sobą.

Pisał Pan o polskich kodeksach honorowych zaznaczając, że wiele ich zasad jest nie tylko anachronicznych, ale i niebezpiecznych (pojedynki). Powstanie kiedyś (lub powstał) zaktualizowany kodeks honorowy? Kto w ogóle mógłby taki traktat napisać?

Nasze wojsko stworzyło niedawno taki kodeks, ale wątpię w sukces tej publikacji. Przede wszystkim honor ma sens, jeśli dotyczy konkretnej grupy osób, która swoją pozycję zawdzięcza opinii o niej. Mogła go mieć elita społeczeństwa sprzed czasów demokracji. Chodziło o legitymizowanie swojej władzy przez podtrzymywanie wrażenia o wyższości tej grupy. Dzisiaj jesteśmy wobec siebie równi, więc nie potrzebujemy honoru. Nikt nie kontroluje czy nie plamimy dobrego imienia naszej grupy społecznej. Niestety pozbyliśmy się przy okazji dobrego powodu by cenić sobie niektóre wyższe wartości. Myślę, że w najbliższym czasie nie powstanie kodeks honorowy, który objąłby tak dużą grupę, jaką byli międzywojenni gentlemani. Uważam jednak, że powinniśmy stosować własne kodeksy: ustalać sobie wartości, których przestrzegamy i we własnym zakresie kontrolować siebie. To byłaby taka prywatna wersja honoru.

Czy dandys to metroseksualista a zwolennik szarych garniturów jest retro seksualny?

Nie lubię tych określeń. Nagonka na metroseksualistów sprawiła, że usprawiedliwiamy swoją abnegację modową i nie dbamy o własne ciało. To bardzo źle. "Retro" natomiast brzmi kuriozalnie w połączeniu z "seksualnością". Tego typu szufladki sprawiają, że odchodzimy od zainteresowania stylem. Myślę, że każdy mężczyzna powinien przykładać choć podstawową uwagę do swojego wyglądu. Przesada natomiast nigdy nie jest rzeczą dobrą. Niektórym niestety wydaje się, że strój czyni człowieka. Zdecydowanie wolę źle ubranego, ale dobrze wychowanego mężczyznę, niż pięknego eleganta, ale bufona.

Zajmuje się pan kontrowersyjnymi gender studies. Dla wielu niewtajemniczonych to tylko transseksualizm i prawa kobiet. Mógłby Pan w kilku słowach scharakteryzować główne kierunki badawcze historii męskości? Na gruncie polskim jest Pan raczej pionierem, jak to wygląda w międzynarodowym środowisku naukowym?

Dla mnie gender studies to perspektywa badawcza oferująca niezwykle ciekawe pytania naukowe dotyczące tożsamości, płci i władzy. Faktem jest, że początkowo zajmowały się tym tylko wojujące feministki i ruchy gejowskie. Z czasem jednak okazało się, że ich badania są interesujące nie tylko z politycznego punktu widzenia, lecz także naukowego. Za tematykę płci wzięli się naukowcy nie związani z żadnymi organizacjami i pokazali, że można się tym zajmować mniej subiektywnie (mniej, ponieważ nauka nigdy nie obiektywna). Powstały przełomowe prace, między innymi z zakresu męskości, które ukształtowały też moje spojrzenie na mężczyzn w przeszłości. Bez tego moje prace byłyby płytkie. Moim zdaniem gender brzmi groźnie jako niezależny wątek. Chciałbym, żeby kiedyś nasi naukowcy traktowali go jak zwykły, ważny czynnik w realiach społecznych, jak ekonomię, czy politykę. Wówczas nie trzeba by o nim w ogóle wspominać, tylko robić swoje.

W poprzednim wywiadzie, z członkiem grupy Ludola zapytałem o kulturowe miejsce Polski w świecie. Odwieczny spór czy jesteśmy Wschodem czy Zachodem wcale nie wydaje się dogasać. Polski gentelman, czy ten przedwojenny (obojętnie jakiej orientacji politycznej) czy też współczesny jest człowiekiem Wschodu czy Zachodu? Czy w ogóle na Wschodzie istnieje męska elegancja, czy to domena Zachodu?

Z pewnością wizerunki gentlemana ze Wschodu i Zachodu różnią się między sobą. Zawsze ciągnęło nas na Zachód. Model gentlemana importowaliśmy głównie z Wielkiej Brytanii. Trochę cech pochodzi z Niemiec, ale i Rosja miała spory wpływ. Wydaje mi się, że tworzymy coś swojego, ale bliżej nam do Zachodu niż Wschodu.

Bardzo dziękuję za wywiad i życzę dalszych sukcesów na polu naukowym i publicystycznym. Życzę także sobie i całej naszej męskiej populacji łatwiejszego dostępu do porządnej jakości butów i ubrań, w cenach dostosowanych do naszych kieszeni.
(Pan Łukasz w trakcie zabawy konwencją stereotypowego gentlemana)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz