1/02/2014

Dawid Hallmann - Nostalgia (2013)

Koniec roku zazwyczaj jest czasem podsumowań. Żegnamy stary rok, z niepewnością witamy nowy. Album, którego właśnie słucham doskonale nadaje się na noworoczny wpis. Jest jednym z dwóch polskich krążków (obok Ludoli), które najczęściej słuchałem w ubiegłym roku a przy tym wpasuje się w nostalgiczny nastrój przemijania kolejnych lat... Przed Wami "Nostalgia" Dawida Hallmanna.




"Moja nostalgia bywa bardzo zmienna. Niewątpliwie jest kobietą, lub raczej dziewczyną o ustach słodkich jak miód i łzach słonych jak Morze Martwe"

Od czasu mojej rozmowy z Dawidem Hallmannem śledziłem jego posunięcia. Dowiadywałem się o nich min. tutaj. Kiedy zobaczyłem koszulkę ze Stanisławem Bułłakiem-Bałachowiczem zaprojektowaną przez Dawida postanowiłem ją zamówić i sprezentować znajomemu. Bardzo się zdziwiłem, kiedy listonosz oprócz koszulki przyniósł mi "Nostalgię". Z tego miejsca serdecznie dziękuję za prezent!

Okładkę zdobi stare zdjęcie, na którym widzimy ludzi idących polną drogą. Zanim usłyszałem pierwsze dźwięki "Nostalgii" zastanawiałem się dokąd ta droga prowadzi. Czy na elektroniczny front antykomunizmu, neofolkowe knieje, w których ukrywają się żołnierze wyklęci czy może na folk-rapowe blokowisko gdzieś na Litwie. Zupełnie zapomniałem o jednej z największych inspiracji Hallmanna, mianowicie o Zbigniewie Herbercie, którego oddech zdaje się nadawać rytmu całej płycie.

Jestem na prawdę mocno zaskoczony tym albumem. Przy wykorzystaniu sampli ze wspomnieniami generała Maczka, przemówieniem Starzyńskiego czy deklamacjach Herberta powstała płyta bardzo melodyjna, całkiem łatwa w odbiorze, bardzo słuchalna. Drugi w kolejności utwór "Za tobą ktoś" wiele razy umilił mi podróże samochodem. Bardzo prosty zabieg polegający na połączeniu monotonnej, przedwojennej melodii ze współczesnym, "klubowym" brzmieniem okazał się strzałem w dziesiątkę. Kolejny utwór "Deprymujący deszcz" utrzymany jest z kolei bardziej w stylistyce industrialnej. "Czasem to chyba lepsza ulewa żelaza lecąca na głowy niż ten deprymujący bez końca deszcz", duszna, przemysłowa atmosfera wprowadza nas w miejski klimat kolejnego utworu. W "On będzie miasto" słyszymy Herberta czytającego fragment swojego utworu "Raport z oblężonego miasta". Tłem dla głębokiego głosu księcia poetów Hallmann uczynił osadzoną w konwencji militarnej, ale niepozbawionej poetyckości elektronikę. Utwór "Wolności sztandar" jest puszczanym przez autora oczkiem w stronę słuchaczy, ponieważ dotyczy tak bliskiemu Hallmannowi Śląska i związanym z nim wyborom.

Nie chciałbym odbierać nikomu przyjemności z odkrywania tego albumu, dlatego też poprzestanę w tym miejscu opis zawartości. "Nostalgia" zawiera osiem utworów, powstawała od stycznia do listopada 2013. Bez wątpienia jest to najbardziej przemyślana i moim zdaniem udana płyta Dawida Hallmanna.

Nostalgii, jak i innych płyt możecie posłuchać Tutaj a nabyć kontaktując się z jej autorem bądź Fundacją Tradycji Miast i Wsi

12/23/2013

Christos rażdajetsia! Sławitie Jeho!


Chrześcijanie używający kalendarza gregoriańskiego obchodzić będą w najbliższych dniach Święta Bożego Narodzenia. Z tej okazji pragnę życzyć wszystkim czytelnikom tego bloga zdrowych, radosnych Świąt Narodzenia Pańskiego, upływających w rodzinnej atmosferze oraz cieszenia się dobrą nowiną przez jak najdłuższy czas. 
             Christos rażdajetsia! Sławitie Jeho!

12/22/2013

Docetism - Endura

Wyjątkowo "gadatliwy" zmierzch w lesie. Wydaje się, że każde stworzenie zamieszkujące leśne ostępy musi jeszcze przed zachodem słonca powiedzieć swoje "dobranoc". Jesień pokornie ustępuje miejsca Zimie. Gasnący zapach wilgotnych liści, ziemi i mchu za chwile zostanie stłumiony przez mroźny wiatr i grube płatki śniegu. Przez polanę przechodzi jeleń, kieruje się w stronę gęstwiny, aby schować się przed surową, zimową nocą. Taki obraz stanął mi przed moimi oczami po przesłuchaniu pierwszego utworu zatytułowanego "Deer" i wpatrywania się w okładkę wydanej przez Bunkier Prodcutions płyty projektu Docetism. Zapraszam do lektury bardzo spóźnionej recenzji tego ciekawego krążka.

Doketyzm to wczesnochrześcijańska herezja zakładająca, że Jezus Chrystus nie był prawdziwym człowiekiem, ponieważ posiadał tylko eteryczne ciało niebieskie. Zwolennicy tej koncepcji uważali więc, że cierpienia Chrystusa były pozorne. Docetism to z kolei pochodzący z Polski projekt Macieja Banasika, znanego wcześniej z formacji Atum.

"Jesus came to crucify the world" cytat ten znajduje się na tylnej okładce płyty, w środku jakieś gnostyckie teksty, sama nazwa projektu... Zdaje się, że album inspirowany jest nieortodoksyjnymi wariantami chrześcijaństwa. Niestety za mocno wpłynęła na mnie okładka, przez co odbieram cały krążek jako wyraz fascynacji naturą a nie chrystologicznymi sporami. Za przyrodniczymi inspiracjami przemawia także obszerne wykorzystywanie "field recording". Oprócz szumów, odgłosów wiatru itd twórca wplótł w swoje kompozycje bity, przez co całość staje się atrakcyjna dla słuchaczy spoza kręgów ambientowych. Dobrym przykładem jest utwór "Locust", którego ramę tworzą dźwięki, kojarzące się z jakąś szpitalną aparaturą podtrzymującą bicie serca. Innym kawałkiem zaburzającym "lesistość" albumu jest Apodeipnon II, w którym z kolei przewijają się jakieś podwodne odgłosy, które tworzą niezwykle relaksującą całość.

Niezaprzeczalnie najbardziej trafia do mnie pierwszy utwór "Deer", który zdefiniował dla mnie charakter całego albumu. Nie mogę się przez niego pozbyć wrażenia, że krążek jest przez to mało spójny. Religijne inspiracje, wychwytuję tylko w w dwóch kawałkach: "Alles Fleisch Ist Wie Gras" oraz w "Quaterni/Untitled". Nie oznacza to, że w innych miejscach ich nie ma. Zmodyfikowanych, ale nadal zachowujących sakralny charakter śpiewów nie da się przeoczyć. Należy mieć także świadomość, że tytuł płyty - Endura odnosi się do formy ascezy praktykowanej przez Katarów. Płyta jest dziwna, ale stanowi to jej zaletę. Endura może sprawić przyjemność zarówno fanom "organicznego" ambientu jak i zwolennikom bardziej "chilloutowych", prawie, że klubowych brzmień.

Album dostałem od Bunkier Productions za co bardzo dziękuję. Nabyć płytę możecie oczywiście u nich. Odwiedźcie także fanpage Docetism na facebooku oraz profil na soundcloud.

10/26/2013

Art Of Empathy - Posthuman Decadence

Dzisiaj chciałbym przedstawić bardzo niepozorny album, który mocno namieszał w mojej prywatnej ocenie "sceny". Nazwa "Art of Empathy" wcześniej w ogóle nie obiła mi się o uszy, okładka nie przykuła mojej uwagi, nic nie zapowiadało, że ta płyta nie będzie chciała wyjść z mojego odtwarzacza... Niniejszy album powiększył moją kolekcję dzięki Bunkier Productions.


Format A5, jakaś postać, miła kolorystyka. Nic nie mówiąca mi nazwa Art of Empathy, brak książeczki, suche informacje o autorach. Pewnie płyta jakich wiele. Odpalam. Delikatna gitara, kotły, melancholijny i zarazem patetyczny wokal. Dziecko płacze i woła mamę... Wszystko brzmi bardzo wiarygodnie, spójnie, nie mam poczucia, że dziecięce wołanie jest tanim chwytem mającym wycisnąć łzę ze słuchacza. Fajne.
Mroczny syntezator przywodzący na myśl darkwave, klawisze, "Good Morning sick world" szepcze wokalista. Drugi utwór. Bardzo intymna atmosfera, duża melodyjność, cały czas gdzieś w tle słyszę wyraźne analogie z lubianym przez gotów gatunkiem darkwave. Jestem świadomy, że to bardzo dalekie skojarzenie, ale pomyślałem o Clan of Xymox. Chwileczkę czy to nie "nothing else matters"?

Nie mam zamiaru opisywać po kolei wszystkich 12 utworów, tylko zasygnalizować poszczególne, ciekawe dla mnie elementy "Posthuman Decadence". Utwór szósty "Beautiful war" przynosi zmianę. W tym przypadku tytuł mówi dużo o utworze. Militarny charakter utworowi nadają werble, które nie są wysunięte na pierwszy plan oraz odgłosy lecącego samolotu. Nie znajdziemy tutaj wojennej łupanki w stylu Arditi, autorowi chodziło raczej o ukazanie osobistego, nie pozbawionego patosu charakteru katastrofy. Przy tej okazji warto wspomnieć, że przez cały album przewija się motyw ludzkiego upadku i walki z nim.

"Dying cosily" to kawałek, który zrobił na mnie największe wrażenie. Kojarzy mi się z twórczością Rome, ale no właśnie... Art of Empathy jest bezapelacyjnie tworem ciekawszym niż Rome. Wiem, że to niekoniecznie ta sama bajka, ale dziwi mnie jakim splendorem otoczona jest luksemburska formacja, przy jednoczesnym braku zainteresowania Art of Empathy. Słyszę także jakieś nawiązania do Ordo Rosarius Equilibrio. Album "Posthuman Decadence" jest albumem wybitnym. Ambitnym, ale nie pozbawionym przebojowości. Wpada w ucho, ale skłania do refleksji. Ponadto myślę, że może być interesujący nie tylko dla miłośników neofolku, ambientu, martialu itd, ale także dla ludzi związanych z szeroko rozumianym gotykiem.

Pozostaje mi tylko gorąco zachęcić do przesłuchania i zakupu tej ścieżki dźwiękowej do apokalipsy (jak reklamuje album sam autor). Zachęcam także do odwiedzenia strony Art of Empathy, profilu na bandcamp oraz polubienia strony na facebooku. Album wydało i sprzedaje rzecz jasna Bunkier Productions

Ogłoszenie od Bunkier Productions



Informujcie swoich ulubionych twórców. Wspieramy polską scenę niezależną!



Przekazuję ogłoszenie od Bunkier Productions:





"Bunkier nadal śpiewa! Niniejszym ogłaszamy drugą edycję udanej składanki "Songs from the bunker". Zespoły poruszające się w stylistyce neofolk, industrial, martial, ambient i tak dalej zapraszamy do zgłaszania utworów pod jednym warunkiem - muszą one być nowe, niepublikowane wcześniej. Termin nadsyłania utworów to okolice Wiosny 2014. Projekty, które póki co zadeklarowały swój udział, to m.in. Docetism, Ghosts of Breslau, Division S, Wukowar (ex-Ritual Front), Ludola i Waffenruhe. Zgłoszenia nadsyłajcie przez FB lub na maila".



Fan Page Bunkier Productions

10/16/2013

Przesyłka od Bunkier Productions

Paczkę z widoczną na zdjęciu zawartością przyniósł mi dzisiaj listonosz.
Kilka słów o każdym z tych albumów będziecie mogli przeczytać oczywiście na Szarej Flaneli. Wszystkie płyty mają ze sobą coś wspólnego, mianowicie zostały wydane przez wydawnictwo Bunkier Productions. Chciałbym serdecznie podziękować temu wydawnictwu za zrobienie mi takiego prezentu! 

Czekając na recenzje odwiedźcie stronę Bunkier Productions oraz nie zapomnijcie polubić ich strony na facebooku.

10/06/2013

Ludola - Świat był piękniejszy tego lata (2013)



"Świat był piękniejszy tego lata
Mimo niespokojnych snów Europy
Będących jak czarne chmury nad jej licem
Więcej było człowieka w człowieku"


Na nowy album Ludoli czekałem z utęsknieniem. Apetytu narobili mi Janek, autor tegoż dzieła w czerwcowym wywiadzie opublikowanym na Szarej Flaneli. Płyta mnie tym bardziej cieszy, że otrzymałem ją od samego zespołu, za co serdecznie dziękuję. Fakt, że omawiany krążek dostałem w prezencie nie jest największą zaletą tego albumu, o czym poniżej.

"Album dedykowany bohaterskim uczestnikom Powstania Warszawskiego 1944 walczących z niemieckim okupantem o wolność Ojczyzny" wydało Bunkier Productions. Płyta zawiera osiem utworów, podzielonych na poszczególne miesiące trwania powstania: sierpień, wrzesień, październik. Wszystkie teksty znalazły się w książeczce, podobnie jak informacje o ich autorach. Połowa z nich jest autorstwa Ludoli. Na okładce widnieją dwa pomniki: Małego Powstańca oraz fragment Pomnika Powstania Warszawskiego.

Warstwa muzyczna utrzymana jest w typowej dla zespołu stylistyce piosenki żołnierskiej i neofolku. Pierwszy utwór "Godzina W" zawiera odgłosy ulicznego gwaru, ostatni kawałek "Świat był piękniejszy tego lata" okraszony został militarnym szumem oraz archiwalnym wykonaniem Mazurka Dąbrowskiego. Ostatni utwór zawiera także małą niespodziankę, jednak żeby jej nie psuć odsyłam do odsłuchu całego albumu. Na pochwałę zasługuję progres jaki przeszedł wokal oraz poprawa jakości nagrania. Osobie, z którą słuchałem tego albumu sposób gry na gitarze przypominał twórczość Jacka Kaczmarskiego i trudno nie zgodzić się tą obserwacją. Nad całą twórczością Ludoli unosi się duch "protest songów" Kaczmarskiego i jemu pokrewnych. Nie oznacza to jednak, że Ludola straciła żołnierskie, neofolkowe zacięcie. W wielu miejscach wokal staje się bardziej zadziorny, grożąc co kilka utworów "szkopom", "aryjskim panom", że "zobaczy Germaniec jak wojują Słowianie". Na uwagę zasługuję antyhitlerowski czy antynazistowski wydźwięk utworów, co wydaje się istotne w świetle pomówień niektórych środowisk, że Powstanie Warszawskie jest gloryfikowane przez... "faszystów" czy w sumie nazistów jak sądzą różnej maści stróże tolerancji.

Najbardziej znanym albumem opowiadającym dzieje Powstania Warszawskiego jest "Powstanie Warszawskie" grupy Lao Che. Oniryczne, często wizyjne ujęcie tematu przez Lao Che przy koncepcji Ludoli wydaje się może zbyt przekombinowane. Słuchając ostatniego krążka Ludoli można odnieść wrażenie, że muzycy brali udział w powstaniu. Teksty są często dosłowne, wokalista śpiewa tak, jakby sam przed chwilą przeładował broń. Bardzo miłym zaskoczeniem jest dla mnie zakamuflowany damski głos. Uważam, że warto przy następnej okazji go lepiej wyeksponować.

Na chwilę obecną sądzę, że "Świat był piękniejszy tego lata" jest najlepszym polskim albumem neofolku. Wiem, że Krępulec to jednak trochę inna bajka, ale bajka Ludoli bardziej mi odpowiada. Uważam, że w czasie wysypu muzyki traktującej o wydarzeniach z roku 1944 warto sięgnąć po ten krążek. Dziwi mnie, że Ludolą nie zainteresowały się media promujące pamięć o Powstaniu Warszawskim, skupiając się tylko na projektach hip hopowych, czy wałkując wystarczająco już doceniony album Lao Che.