12/28/2011

Kriegsfall-U. (2011)









Nie wiedziałem jak zatytułowany jest ten album, ale dowiedziałem się już z niemieckojęzycznego (iście A-W) wywiadu, że tak miało być. Węgierski Kriegsfall konsekwentnie kroczy swoją ścieżką ideową, której wyznawcom w Polsce zazwyczaj estabilishment serwuje pogadankę o chorobach psychicznych i zacofaniu. Monarchizm podparty solidnym tradycjonalistycznym katolicyzmem rzymskiego obrządku to ideowy fundament projektu.



Zanim usłyszałem ten album obawiałem się, że będzie on dla mnie niestrawny (wspominany przez ATW power electronics nie wchodzi w zakres moich muzycznych zainteresowań), jednak okazało się, że płyta jest bardzo "słuchalna". Oprócz typowego dla gatunku hałasu/szmerów/zgrzytów okraszonych militarnymi akcentami i samplami przemówień na krążku pojawił się także jeden utwór utrzymany w neofolkowej stylistyce. Przesłuchałem cały album może z 10 razy i do moich ulubionych utworów zaliczam "Inerregnum! Interregnum!" oraz Sententie. W porównaniu z poprzednim długograjem tegoroczny wypada zdecydowanie lepiej. Nie bije taką monotonnością jak kompozycje z albumu z 2005 roku, jest o wiele bardziej zwięzły. Zachęcam do kupienia tej płyty, bo jest wyjątkowo łatwo dostępna (oczywiście w sklepach wysyłkowych), tymczasem polecam polskojęzyczny wywiad oraz równie ciekawy, ale bardziej kładący nacisk na przesłanie anglojęzyczny. Porobiło się z tymi wywiadami polilingwistycznie (ale ładna nowomowa mi wyszła), ale w sumie dobrze takie zagmatwanie oddaje strukturę etniczno-językową Monarchii Austro-Węgierskiej, której duch cały czas unosi się nad Kriegsfall-U.

Pobierz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz